[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szczęściarz z ciebie, Tim. Zdziwiłem się - już dawno nikt nie nazywał mnie Timem.ByłemLancelotem. - W szkole nazywają mnie Lancelotem - powiedziałem.- Pod tymimieniem występowałem w walkach. - Lancelot? - To był starożytny odważny rycerz - wyjaśniłem.- Broniłpokrzywdzonych i walczył ze złymi czarownikami. - Dobrze, niech będzie Lancelot - zgodziła się Irka. Stukot kół obu drezyn cichł w głębi. - Poczekamy - powiedziała Irka.- Nasi zaraz wrócą.Dlaczegogliny cię szukały? - Pewnie dlatego, że zabiłem sponsora. Irka odpowiedziała nie od razu.Pewnie uznała, że sięprzesłyszała. - Ty? Zabę zabiłeś? - On rozgniótł mojego towarzysza - usprawiedliwiłem się. - A o innych pomyślałeś? - Przecież to ja jestem winie, a nie inni. - nie wiem - powiedziała Irka, zeskakując na szyny - sponsorzysą straszliwie źli.Mogą wziąć zakładników.Był taki wypadek, jeszcze zanim siępojawiłeś, jednego sponsora znaleziono martwego.To nie było w Moskwie, a wTwerze.Nabrali wtedy zakładników - ze dwieście ludzi - i wszystkichrozstrzelali. - On chciał mnie zabić - powiedziałem.- Co miałem zrobić? - Uciekać - powiedziała Irka.- My mamy uciekać i chować się.Na razie jesteśmy słabi i jest nas mało. - Nie lubię uciekać - odpowiedziałem. - Ale, póki co tylko to robisz! - Irka zaśmiała siębezlitośnie. Stukot kół przybliżał się. Wracała po nas drezyna.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]