[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Sądzę, że jest to całkiem możliwe - powiedział Fandarelpo, zdawało się, wielogodzinnym zastanawianiu.- F'larze? Spojrzał na jej pobladłą, zdjętą grozą twarz i pociemniałeze strachu oczy.Stała z rękami wzniesionymi w niemym proteście. - Nie możesz polecieć na Czerwoną Gwiazdę! - powiedziałaledwo słyszalnym głosem. Chwycił jej zimne, napięte ręce i przytulił uspokajająco.Przemówił jednakże bardziej do innych niż do niej: - Od niepamiętnych czasów, panowie, marzyliśmy o pozbyciusię Czerwonej Gwiazdy.Dlaczego zatem nie u źródeł? Smok jest w stanie poleciećdokądkolwiek, jeśli ma tylko obraz miejsca, do którego zmierza! Jaxom obudził się i natychmiast sobie przypomniał, że niejest w Warowni.Pomimo że był przygotowany na absolutną ciemność, dzielnieotworzył oczy.Zamiast spodziewanej pustki zobaczył nad sobą zaokrąglony,kamienny sufit z koszem pełnym żarów umieszczonym na samym środku.Wydał zsiebie nieartykułowane westchnienie ulgi. - Wszystko w porządku, chłopcze? Boli cię klatka piersiowa?- Manora nachyliła się nad nim. - Klatka piersiowa? - Serce zamarło mu na chwilę, gdyprzypomniał sobie, w jakich okolicznościach odniósł obrażenia.Manoraprzyglądała mu się badawczo.Pomacał ostrożnie.- Nie, nie boli.Dziękuję, żepytasz. Zaburczało mu w brzuchu, co wprawiło go jeszcze większezakłopotanie. - Myślę, że ty także musisz coś zjeść. - To Lytol nie jest na mnie zły? Ani Władca Weyru? -ośmielił się spytać. Manora uśmiechnęła się czule wygładzając jego potarganewłosy. - Nie ma powodów do obaw, Lordzie Jaxomie - powiedziaładobrotliwie.- Surowe słowo, może dwa.Lord Lytol wychodził z siebie zezmartwienia. Jaxom ujrzał oczami wyobraźni dwóch Lytolów stojących oboksiebie, a policzkiem każdego targał nerwowy tik. - Jednakże nie ryzykowałabym już żadnych niedozwolonycheskapad - zaśmiała się nieznacznie.- Stało się to rozrywką tylko dla dorosłych. Jaxom martwił się, czy Manora wie o szczelinie, i o tym, żechłopcy z Weyru podglądali przez nią smocze jaja.Czy wiedziała, że on także torobił.Cierpiał straszne katusze.Wreszcie powiedziała, że Felessan wyznał ichwinę, a Jaxom zorientował się, że wszystko skończy się jedynie burą.Manorzezawsze można było ufać.Jeśli ona o wszystkim wie i nie jest zagniewana.leczjeśli nie wie, a on spyta, to wtedy może ją rozzłościć. - Odkryłeś pomieszczenia, Lordzie Jaxomie.Na twoim miejscunie posiadałabym się z dumy. - Pomieszczenia? Odpowiedziała uśmiechem i wyciągnęła rękę. - Myślałam, że jesteś głodny. Jej dłoń była chłodna i miękka.Wyprowadziła go na taras,który okrążał poziom sypialny.Musi być już późno, pomyślał Jaxom, gdy mijaliszczelnie zaciągnięte zasłony sypialni.Główne palenisko było przygaszone.Jedynie kilka kobiet szyło przy jednym ze stołów roboczych.Gdy przechodziliobok nich, uniosły głowy i uśmiechnęły się. - Powiedziałaś "pomieszczenia"? - spytał Jaxom z uprzejmymnaleganiem w głosie. - Za tym, które otworzyłeś, odkryto jeszcze dwa, a takżeruiny biegnących w górę schodów. Jaxom gwizdnął z przejęcia. - A co było w tych pomieszczeniach? Manora roześmiała sięlekko. - Nigdy nie widziałam Mistrza Kowali tak poruszonego.Znaleźli kilka dziwnie wyglądających instrumentów i kawałki szkła, które niewiem zupełnie do czego mogłyby służyć. - Pomieszczenia jeźdźców z przeszłości? - Jaxom byłprzytłoczony rozmiarami swojego odkrycia.A sam zdołał tylko rzucić okiem,pomyślał. - Jeźdźców z przeszłości? - Manora zmarszczyła brwi taknieznacznie, iż Jaxom pomyślał, że mu się tylko zdawało.Przecież ona nigdy niemarszczyła brwi.- Według mnie byli to starożytni jeźdźcy. Gdy weszli do Głównej Jaskini, Jaxom zdał sobie sprawę, żeucichł gwar ożywionych dyskusji.A siedzący przy stole jeźdźcy i kobietyzwrócili wzrok w jego stronę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]