[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Należało je odkrywać i to na różnych etapach myślenia i kultury Mitze swą skomplikowaną symboliką i obrzędami odwoływał się do atawistycznychinstynktów.Spektrometria masowa pobudzała zdrowy rozsądek i od widmowego, lecznie poddającego się powierzchownej interpretacji obrazu zaniepokojona myślpowracała mimo woli do wieloznacznych, pełnych przesądów opowieści na tematdoliny. "Może nie tylko tutaj - myślał Smith doskonaląc logicznąkonstrukcje wywodu - ale i na innych planetach utrwalona została pamięćkatastrof, które położyły kres ewolucji rozumu we Wszechświecie? I ten, ktoprzyniósł te tak wspaniale ukrytą informacje - obojętnie, czy byli to ostatnimieszkańcy niebios czy ich automaty - zadbał, by nie miał do niej dostępuczłowiek niegodny". Coś mówiło Smithowi, jeżeli nie było to kolejnąhalucynacją, że przeszedł wszelkie próby i stoi teraz przed ostatnim,najważniejszym testem. Wielki Architekt, w którego istnienie Smith w żaden sposóbnie mógł uwierzyć, powinien być wszechwiedzący i w konsekwencji nie potrzebowałstosować żadnych prób czy testów.Należało również wykluczyć starodawne czary,bowiem w żaden sposób nie dało się ich pogodzić z aparatem latającym.A wiec,Bóg z nimi, z niespójnymi stereotypami, przekazywanymi z pokolenia na pokoleniejak wytarte jednocentówki.Z tajemniczych przybyszów, dobroczyńców z dalekiejprzyszłości trudniej było zrezygnować, ale Smith i ten balast wyrzucił za burtę. Nieznane, z którym nikt i nigdy jeszcze nie miał okazjisię zetknąć, wydało mu się pustką. Księżyc w pełni wzywał go w nieznaną drogę. "Famagusta - przez myśl przemknęło mu znajome słowo, ijakby echem odezwało sie: "Holocaust"."Masowa zagłada.Nazistowskie piekłona ziemi. Z przełęczy idzie karawana - zameldował naczelnemu lamieobserwator.- To oni wrócili. - Wszyscy? - niesłychanie zdziwił się starzec o twarzypociemniałej figurki z drzewa sandałowego. - Jest ich bardzo mało - odpowiedział obojętnie mnich iotulił się szkarłatną szatą.koniec
[ Pobierz całość w formacie PDF ]