[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.„To jest cz³owiek! Jeœli nie ocalicie go dla siebie, ocalcie go dla mnie!”Nie wiedzia³a, dlaczego to powiedzia³a, to po prostu wydawa³o siê w jakiœ sposób w³aœciwe.Bezbronny, okaleczony ch³opiec przypomina³ Mavrze o jej w³asnej odmiennoœci i komentarz Ambrezjanina dotkn¹³ j¹ osobiœcie.Towarzyszy³a ch³opcu i lekarzowi w drodze do Ambrezy.Zobaczy³a go póŸniej, wci¹¿ pod dzia³aniem narkozy, w wysokotechnologicznym szpitalu.Pokrywa³y go rozleg³e blizny, obie rêce, tak jak i stopy, amputowano.K³Ã³ci³a siê z Ambrezjanami.Zwykle nie przywi¹zywaliby do tego wagi, lecz teraz poczuwali siê do szczególnej odpowiedzialnoœci, mieli poczucie winy wobec Mavry Chang.„Co mo¿emy zrobiæ?” - zapytali potem.„Plemiê zabije go.Ty nie jesteœ w stanie mu pomóc.B¹dŸ rozs¹dna!”Raptownie zaœwita³o jej w g³owie rozwi¹zanie.Tego rodzaju intuicja by³a dla niej nowoœci¹, na tym polega³a przemiana.„On jest p³ci mêskiej!” - krzyknê³a w odpowiedzi.„Jeœli Olbornianie wci¹¿ maj¹ te ¿Ã³³te kamienie, zabierzmy go tam! Przyk³adajmy do nich okaleczone ramiona, dopóki nie nast¹pi zmiana! Uczyñmy z niego Changa, takiego jak ja.I oddajcie go mnie!”To ich zdumia³o.Nie wiedzieli, co zrobiæ, a wiêc post¹pili wedle jej ¿yczenia, ustêpuj¹c pod lekkim naciskiem w³asnych techników psychiatrii i pod zdecydowan¹ presj¹ Serge’a Ortegi.Hipnoz¹ usunêli z umêczonego mózgu wszelkie wspomnienia i przystosowali ch³opca do nowego rodzaju egzystencji.Wszystko pod kierunkiem Mavry, która zachowywa³a siê przy tej okazji jak maniaczka.Ambrezjanie pob³a¿ali jej, dlatego ¿e coœ jej zawdziêczali i dlatego ¿e po raz pierwszy coœ innego ni¿ ucieczka tak j¹ poch³onê³o.Joshi by³ na pierwszym miejscu w projekcie, który zaœwita³ jej w g³owie i którego realizacji teraz gor¹czkowo pragnê³a: zbudowaæ swój w³asny, ma³y, niezale¿ny œwiat.Joshi zdecydowanie ustêpowa³ jej inteligencj¹.Nie chodzi tu o to, ¿e by³ têpy lub opóŸniony w rozwoju, po prostu by³ przeciêtny.Nauczy³a go pos³ugiwaæ siê mow¹ Konfederacji, której sama wci¹¿ jeszcze u¿ywa³a w myœlach, oraz nauczy³a go czytaæ w jêzyku Ambrezjan i w starym jêzyku Glathriel, który wyszed³ z u¿ycia, ale ocala³ w przedwojennych ksi¹¿kach, przechowywanych przez Ambrezjan.Tê wiedzê musia³a mu wt³oczyæ si³¹, studia nie interesowa³y go, sk³onny by³ zapominaæ wiadomoœci, których nie wykorzystywa³, tak jak wiêkszoœæ ludzi.Ich zwi¹zek by³ dziwny, ale byli sobie bliscy.By³a dla niego i ¿on¹, i matk¹, a on by³ dla niej mê¿em i synem.Ambrezjanie, którzy œledzili bez przerwy jej postêpowanie, wierzyli, ¿e musi ona spe³niaæ dominuj¹c¹ rolê, musi czuæ siê i naprawdê byæ odrobinê lepsza od tego, który by³ jej bliski.Joshi poruszy³ siê za jej plecami.Zaczyna³ zapadaæ zmierzch, naturalna pora ich aktywnoœci, od dawna popadli w rutynê.Bezradny dziesiêciolatek urós³ i wydoroœla³.By³ od niej wiêkszy i niemal tak czarny jak wêgiel, chocia¿ ró¿owawe blizny od ognia znaczy³y jego ca³e cia³o.Podszed³ do niej.Transformuj¹c go, byli bardzo ostro¿ni; zbyt d³ugie wystawianie na dzia³anie kamienia z Olbornu powodowa³o ca³kowit¹ przemianê w ³agodnego mu³a.W pewien sposób, pomimo blizn i ciemniejszej karnacji, by³ do niej podobny, mia³ tego samego rodzaju, nogi, uszy i pochylone w dó³ cia³o.Pozbawiony by³ oczywiœcie ogona i mia³ zupe³nie inne w³osy.Czêœciowo spali³y siê w ogniu, lecz wci¹¿ jeszcze mia³ ich sporo na g³owie.Mêskie ow³osienie.By³ przy tym oty³y.Dieta tubylców nie nale¿a³a do najlepiej zrównowa¿onych na œwiecie.Nastroszona broda przyprószona by³a siwizn¹, chocia¿ nie przekroczy³ jeszcze trzydziestki.Przywykli do siebie.W koñcu, napiwszy siê zapyta³ j¹:- Idziesz na pla¿ê? Wydaje siê, ¿e mamy pogodn¹ noc.Przytaknê³a.- Wiesz, ¿e pójdê.Opuœcili zagrodê i pok³usowali œcie¿k¹ w takt narastaj¹cego odg³osu rozbijaj¹cych siê o brzeg fal.- Tam musi byæ sztorm - rzuci³.- Pos³uchaj tych fal.Ale sztorm, czy nie sztorm, niebo w przewa¿aj¹cej czêœci by³o przejrzyste, przys³oniête gdzieniegdzie tylko pojedynczymi, rzadkimi ob³oczkami, dziêki czemu atmosfera stawa³a siê niemal mistyczna.Po³o¿yli siê na piasku.Wspar³a siê jako tako na jego grzbiecie, tak by móc widzieæ gwiazdy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]