[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.   Czy zdaje sobie pan sprawê, co to znaczy, kiedy powiem, ¿e by³em ju¿ na trzydziestu siedmiu ró¿nych cia³ach niebieskich - planetach, ciemnych gwiazdach i ma³o zidentyfikowanych obiektach - w tym na oœmiu poza nasz¹ galaktyk¹ i dwóch poza zakrzywieniem czasoprzestrzeni? Wszystkie te wyprawy nie przynios³y mi najmniejszej szkody.Mózg mój zosta³ od³¹czony od cia³a w sposób tak zrêczny, ¿e trudno by to nazwaæ operacj¹ hirurgiczn¹.Istoty odwiedzaj¹ce nasz¹ planetê maj¹ metody, dziêki którym oddzielenie mózgu jest czynnoœci¹ ³¹tw¹ i niemal¿e normaln¹ - przy czym cia³o, po od³¹czeniu mózgu, wcale siê nie starzeje.Natomiast mózg, chcia³bym tu dodaæ, pod³¹czony do mechanicznych aparatów pomocniczych i w pewnym stopniu karmiony wymienianym co pewien czas konserwuj¹cym p³ynem, jest absolutnie nieœmiertelny.   Szczerze pragnê, aby siê pan zdecydowa³ na wypraw wraz ze mn¹ i panem Akeleyem.Istoty przybywaj¹ce na nasz¹ planetê chêtnie zawieraj¹ znajomoœæ z ludŸmi posiadaj¹cymi tak¹ wiedzê jak pan i równie chêtnie pokazuj¹ olbrzymie otch³anie, o jakich nam siê nie œni w najbardziej fantastycznych marzeniach.Przy pierwszym zetkniêciu z nimi doznaje siê doœæ dziwnego wra¿enia, wiem jednak, ¿e pan wstosunkuje siê do tego, jak trzeba.S¹dzê, ¿e pan Noyes te¿ siê z nami wybierze, ten, który przywióz³ pana tutaj swoim samochodem.Od wielu ju¿ lat nale¿y do naszego grona, chyba rozpozna³ pan jego g³os, utrwalony w zapisie, jaki wys³a³ pan Akeley.   Widz¹c, ¿e drgn¹³em, mówi¹cy przerwa³ na chwilê, po czym ci¹gn¹³ dalej:   - Pozostawiam wiêc panu tê spraê do rozstrzygniêcia, panie Wilmarth, dodam tylko, ¿e cz³owiek, który tak ¿arliwie interesuje siê wszystkim, co wykracz poza przeciêtnoœæ, a tak¿e folklorem, powinien skorzystaæ z takiej szansy.Nie ma ¿adnych powodów do obaw.Wszelkie zabiegi s¹ bezbolesne, mo¿na siê zachwycaæ technik¹ dokonywania zmian.Kiedy od³¹cza siê elektrody, mózg zapada w sen pe³en ¿ywych i fantastycznych marzeñ.   A teraz, jeœli pan pozwoli, od³o¿ymy nasze spotkanie do jutra.Dobranoc, i proszê odwróciæ wszystkie prze³¹czniki w lew¹ stronê.Teraz ju¿ nie musi pan tak dok³adnie przestrzegaæ kolejnoœci, ale lepiej obs³u¿yæ aparaty z soczewkami na koñcu.Dobranoc, panie Akeley, proszê zadbaæ o naszego goœcia.Czy ju¿ obs³u¿y³ pan prze³¹czniki?   I to wszystko.Mechanicznie wykona³em polecenie i przesun¹³em wszsystkie trzy prze³¹czniki, choæ trawi³y mnie rozmaite w¹tpliwoœci odnoœnie tego, co siê tutaj zdarzy³o.W g³owie mia³em straszny zamêt, gdy us³ysza³em szept Akeleya, który kaza³ mi zostawiæ ca³¹ aparaturê na stole.Nie skomentowa³ ani jedn¹ uwag¹ tego, co siê wydarzy³o, choæ prawdê mówi¹c, ¿aden komentarz niewiele by mi wyjaœni³, a mo¿e wogóle nie dotar³by do mojej sko³owanej g³owy.Powiedzia³ tylko, ¿e mogê sobie wzi¹æ lampê do pokoju, zrozumia³em wiêc, ¿e chce pozostaæ sam i odpocz¹æ.Z pewnoœci¹ powinien ju¿ odpocz¹æ, popo³udniowa i wieczorna rozmowa wyczerpa³yby najbardziej ¿ywotnego cz³owieka.Wci¹¿ jeszcze oszo³omiony powiedzia³em mu dobranoc i uda³em siê z lamp¹ na górê, choæmia³em wspania³¹ kieszonkow¹ latarkê.   Zadowolony by³em, ¿e mogê opóœciæ ten gabinet przesycony dziwnym zapachem i nieokreœlon¹ wibracj¹, ale nie mog³em, niestety, uciec od poczucia koszmarnego lêku i zagro¿enia, i od kosmicznej potwornoœci, jak¹ przesi¹kniête by³o ca³e to miejsce, i mocy, jakie tu napotka³em.Dziki, bezludny teren, ciemny, poros³y tajemniczym lasem stok góry, wznosz¹cej siê tu¿ za domem, œlady na drodze, chory, nieruchomy cz³owiek szepcz¹cy w ciemnoœci, diaboliczne cylindry i aparaty, a do tego jeszcze zaproszenie do nies³ychanej operacji i jeszcze bardziej nies³ychanych podró¿y - wszystko to, tak niespodziewane i tak nag³e, napiera³o na mnie ze zdwojon¹ moc¹, która wyssa³a ze mnie ca³¹ si³ê woli i prawie ca³kiem podkopa³a moje si³y fizyczne.   A ju¿ szczególnie zaskoczy³o mnie odkrycie, ¿e mój przewodnik, Noyes, by³ celebrantem tego sabatowego rytua³u utrwalonego na fonograficznym zapisie, choæ przecie¿ wyczuwa³em, ¿e ten odra¿aj¹cy, bezdŸwiêczny g³os jest mi sk¹dœ znany.By³em te¿ g³êboki poruszony moim stosunkiem do Akeleya; jego listy usposobi³y mnie przyjaŸnie, teraz jednak budzi³ we mnie tylko odrazê.Powinienem mu wspó³czuæ w chorobie, a ja tylko otrz¹sa³em siê z obrzydzenia.Siedzia³ sztywno i bezwzglêdnie niczym trup, a jego ustawiczny szept by³ jak¿e nienawistny i nieludzki!   Stwierdzi³em, ¿e takiego szeptu jeszcze w ¿yciu nie s³ysza³em, ¿e mimo dziwnie nieruchomych, os³oniêtych w¹sami ust, szept ten mia³ jak¹œ utajon¹ moc i roznosi³ siê o wiele donoœniej, ni¿ mo¿na by siê tego spodziewaæ po charcz¹cym astmatyku.S³ysza³em go i rozumia³em z ka¿dego miejsca w pokoju, a parê razy wyda³o mi siê nawet, ¿e ten cichy, lecz przenikliwy g³os, wcale nie œwiadczy³ o s³aboœci, ale jest œwiadomie przyt³umiony - tylko ¿e nie mog³em siê zorientowa¿, z jakiego powodu.Od samego pocz¹tku coœ mnie niepokoi³o w brzmieniu tego g³osu.Teraz, kiedy zacz¹³em siê nad tym zastanawiaæ, doszed³em do wniosku, ¿e g³os ten budzi³ we mnie podobne odczucia, jak g³os Noyesa, tak dziwnie z³owieszczy.Ale kiedy i gdzie zetkn¹³em siê z czymœ, co spowodowa³o takie skojarzenia, nie potrafi³em powiedzieæ.   Jednego by³em pewien - nie spêdzê ju¿ w tym domu nastêpnej nocy.Ca³y mój naukowy zapa³ zatraci³ siê w lêku i odrazie, pragn¹³em tylko, aby siê jak najprêdzej wydostaæ z tego siedliska choroby i nienaturalnych zjawisk.Wystarczy mi to, czego siê dowiedzia³em
[ Pobierz całość w formacie PDF ]