[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A poza tym ona mia³a w³asny plan, który objaœni³a, kiedy przystawi³y krzes³a do sto³u.Bardzo to przypomina³o pogawêdkê w kuchni.Odsunê³a stu³ê jeszcze dalej.- To genialne.- Szeroki uœmiech Elayne œwiadczy³, ¿e jej s³owa by³y szczere.Ale ona zawsze wszystko mówi³a szczerze.- Nie s¹dzi³am, ¿e to drugie siê powiedzie, ale to jest genialne.Nynaeve poci¹gnê³a nosem, wyra¿aj¹c sw¹ irytacjê.- Na jakiej podstawie uwa¿asz, ¿e Mat na to pójdzie? Przecie¿ on wsadzi³by kij w mrowisko, po to tylko, ¿eby mieæ uciechê.- A ja myœlê, ¿e z³o¿y³ jak¹œ obietnicê - odpar³a z prostot¹ Egwene i wtedy Nynaeve przytaknê³a.Powoli, niechêtnie, ale przytaknê³a.Elayne wygl¹da³a na niezdecydowan¹ i nic dziwnego; nie zna³a go przecie¿ tak dobrze.- Elayne, Mat robi dok³adnie to, co mu siê podoba; zawsze tak by³o.- Niezale¿nie od tego, ile rzepów przyjdzie mu z tego powodu obieraæ - mruknê³a Nynaeve - albo jak czêsto zostanie oæwiczony rózg¹.- O tak, to ca³y Mat - rzek³a z westchnieniem Egwene.W Polu Emonda uchodzi³ za najbardziej nieodpowiedzialnego ch³opca, mo¿e nawet w ca³ych Dwu Rzekach.- Ale jak ju¿ da s³owo, to zawsze go dotrzymuje.I chyba obieca³ Randowi, ¿e dopilnuje, byœ ty wróci³a do Caemlyn, Elayne.Zauwa¿, ¿e spuœci³ z tonu, bo zacz¹³ mnie prosiæ.w pewnym sensie prosiæ.ale poza tym nie ust¹pi³ nawet na jotê.Myœlê, ¿e bêdzie próbowa³ siê trzymaæ ciebie tak blisko jak mieszek pasa.A tymczasem my nie pozwolimy mu nawet ciebie zobaczyæ, dopóki nie zrobi tego, czego chcemy.- Urwa³a.- Elayne, mo¿esz z nim jechaæ, jeœli chcesz.Chcia³am powiedzieæ, mo¿esz jechaæ do Randa.Jak tylko wyciœniemy wszystko, co siê da, z Mata i jego Legionu.Elayne prawie siê nie zawaha³a, zanim potrz¹snê³a g³ow¹, a potrz¹snê³a ni¹ stanowczo.- Nie, Ebou Dar jest zbyt wa¿ne.- By³o to pierwsze zwyciêstwo, o dziwo osi¹gniête za spraw¹ zwyk³ej sugestii.Elayne i Nynaeve mia³y siê przy³¹czyæ do Merilille na dworze Tylin.A za to bêdê przynajmniej mog³a przez kilka dni przygl¹daæ siê temu ter’angrealowi Mata, rzecz jasna pod warunkiem, ¿e bêdzie trzyma³ siê blisko.To musi byæ ter’angreal, Egwene.Innego wyt³umaczenia nie widzê.Egwene nie mog³a zaprzeczyæ.Sama przecie¿ chcia³a go zwyczajnie owin¹æ w Powietrze, dok³adnie w tym miejscu, gdzie sta³, ¿eby delikatnie mu przypomnieæ, kim próbuje pomiataæ, a tymczasem sploty dotknê³y go i stopnia³y.Rzeczywiœcie, tylko tak mo¿na to by³o wyjaœniæ.Sploty znika³y w chwili, kiedy siê z nim zetknê³y.Nadal czu³a wstrz¹s, jaki w tamtym momencie prze¿y³a, i zauwa¿y³a, ¿e nie ona jedna poprawia spódnice, które wcale nie wygl¹daj¹ na pogniecione.- Mog³ybyœmy rozkazaæ jakimœ Stra¿nikom, ¿eby mu przetrz¹snêli kieszenie.- Ta wizja sprawi³a, ¿e w g³osie Nynaeve s³ychaæ by³o coœ wiêcej ni¿ zachwyt.- Zobaczymy, jak to siê panu Cauthonowi spodoba.- A nie przysz³o ci do g³owy - upomnia³a j¹ cierpliwie Egwene - ¿e jak zaczniemy mu zabieraæ ró¿ne rzeczy, to on mo¿e stawaæ okoniem, kiedy bêdziemy mu mówiæ, co ma robiæ? - Mat nigdy nie lubi³, jak mu rozkazywano, a na Aes Sedai i Jedyn¹ Moc zwyk³ reagowaæ zawsze tak samo: po prostu korzysta³ z pierwszej lepszej okazji i ucieka³ chy³kiem.Mo¿e tym razem bêdzie inaczej dziêki obietnicy, jak¹ z³o¿y³ Randowi - musia³ jak¹œ z³o¿yæ; nie istnia³o inne wyt³umaczenie jego zachowania - ale nie zamierza³a ryzykowaæ.Nynaeve przytaknê³a, doœæ jednak posêpnie.- Mo¿e.- Elayne zabêbni³a palcami o blat sto³u i w zamyœleniu przez chwilê wpatrywa³a siê w coœ niewidz¹cym wzrokiem.- Mo¿e mog³ybyœmy go zabraæ do Ebou Dar.Tym sposobem mia³abym wiêcej okazji do przyjrzenia siê temu ter’angrealowi.Tyle, ¿e nie mam pojêcia, jak mog³abym go zbadaæ, skoro on uniemo¿liwia korzystanie z saidara.- Zabraæ tego ma³oletniego nicponia? - Nynaeve wyprostowa³a siê.- Ty chyba nie mówisz tego powa¿nie, Elayne.On sprawia k³opoty na ka¿dym kroku i jest w tym bardzo dobry.Nigdy nie robi tego, co mu siê ka¿e; nawet nie wys³ucha do koñca polecenia.Tak siê zawzi¹³, ¿e zabierze ciê do Caemlyn, ¿e nie odwiedziesz go od tego zamiaru, choæbyœ u¿y³a ³omu albo konnego zaprzêgu.- Ale skoro on nie zamierza spuszczaæ mnie z oka, dopóki nie dotrê do Caemlyn - odpar³a na to Elayne - to nie bêdzie mia³ innego wyboru, jak tylko pojechaæ.Wszystko siê znakomicie sk³ada.- To mo¿e nawet nie jest taki z³y pomys³ - wtr¹ci³a Egwene w czasie, gdy Nynaeve szuka³a kolejnego argumentu.Nada³ uwa¿a³a, ¿e nale¿y je wys³aæ po czarê, ale im d³u¿ej myœla³a o tym miejscu, w którym bêd¹ musia³y jej szukaæ, tym bardziej siê martwi³a.- Myœlê, ¿e przyda wam siê kilku ¿o³nierzy, no chyba, ¿e wybra³yœcie ju¿ sobie Stra¿ników, nie uprzedzaj¹c mnie o tym.Thom, Juilin, a tak¿e Birgitte to ju¿ jest jakaœ ochrona; ale tam, dok¹d siê wybieracie, jest bardzo niebezpiecznie.- Kilku ¿o³nierzy powinno wystarczyæ - odpar³a Elayne, nieznacznie siê rumieni¹c.- Musz¹ tylko wiedzieæ, ¿e powinni s³uchaæ rozkazów.Nynaeve nie spojrza³a na Elayne, ale ewidentnie zwleka³a chwilê, zanim pokrêci³a g³ow¹, wyra¿aj¹c irytacjê.- Raczej nie bêdziemy bra³y udzia³u w pojedynkach, Egwene, niezale¿nie od tego, jakie dra¿liwe s¹ mieszkanki Ebou Dar.Thom i Juilin w zupe³noœci wystarcz¹.Osobiœcie uwa¿am, ¿e te wszystkie historie, którymi nas uraczono, mia³y nas tylko nak³oniæ do rezygnacji.- Kiedy roznios³a siê wieœæ, ¿e wybieraj¹ siê do Ebou Dar, okaza³o siê, ¿e wszyscy coœ s³yszeli o tym mieœcie; Chesa, na przyk³ad, zna³a kilka opowieœci, co jedn¹ to bardziej z³owieszcz¹ i przera¿aj¹c¹ - o cudzoziemcach, których zabijano za z³e spojrzenie, zanim zd¹¿yli mrugn¹æ, o owdowia³ych kobietach i osieroconych dzieciach z powodu jednego s³owa, o ludziach walcz¹cych na ulicach na no¿e.- Nie, skoro potrafi³yœmy prze¿yæ w Tanchico, gdzie chronili nas tylko Thom i Juilin, gdzie mia³yœmy do czynienia z Liandrin i jej Czarnymi siostrami, to poradzimy sobie znakomicie w Ebou Dar bez Mata Cauthona albo jego ¿o³nierzy.Mat dowodz¹cy ¿o³nierzami! On nigdy nawet nie pamiêta³ o wydojeniu krów swego ojca, dopóki nie usadzono go na zydlu i nie wrêczono mu skopka.Egwene westchnê³a cicho.Zawsze tak reagowa³y na wzmiankê o Birgitte; wzdryga³y siê jak oparzone, a potem albo zaczyna³y coœ krêciæ, albo wrêcz mówi³y dalej, jakby w ogóle nie zosta³a wspomniana.Jedno spojrzenie upewni³o Egwene, ¿e ta kobieta, która chodzi³a wszêdzie za Elayne i Nynaeve - a zw³aszcza za Elayne - to ta sama, któr¹ ona widzia³a w Tel’aran’rhiod.Czyli Birgitte z legend, ³uczniczka, która nigdy nie chybia³a, z grona nie¿yj¹cych bohaterów oczekuj¹cych na wezwanie Rogu Valere.Umar³a bohaterka, a nie ¿ywa kobieta, która przechadza³a siê ulicami Salidaru.Elayne dot¹d nie poda³a ¿adnego wyjaœnienia, mrucza³a, z wyraŸnym za¿enowaniem i u¿ywaj¹c bardzo wywa¿onych s³Ã³w, ¿e nie mo¿e mówiæ o tym, o czym zobowi¹za³y siê milczeæ.Birgitte we w³asnej osobie, bohaterka z legend, która zawraca³a w przeciwn¹ stronê albo zbacza³a w jak¹œ boczn¹ uliczkê na widok zbli¿aj¹cej siê Egwene.Wydanie rozkazu, by ta kobieta stawi³a siê w jej gabinecie, i za¿¹danie wyjaœnieñ nie wchodzi³o w rachubê; obieca³a, ostatecznie, niezale¿nie od tego, jak g³upio siê czu³a w zwi¹zku z t¹ sytuacj¹.Ale nie spodziewa³a siê, by w zwi¹zku z tym mia³o siê z ni¹ staæ coœ z³ego.Po prostu ¿a³owa³a, ¿e nie wie, co siê za tym wszystkim kryje.I jak do tego dosz³o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]