[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Bêdê lata³ po niebie, po którym lata³ kiedyœœœ wielki Ssskandrrranon, to mi wyssstarrrczy.Tarrn wsta³ i otrz¹sn¹³ siê dok³adnie.Jeden skok i znajdziemy siê tam, gdzie od tysiêcy lat nie postawi³ stopy ¿aden kyree ani hertasi! - wydawa³ siê uszczêœliwiony t¹ perspektyw¹, co nadawa³o mu wygl¹d stworzenia trzy razy m³odszego.- Có¿, przyjaciele, ostatnie kilka kroków proponujê przebiec!Œpiew Ognia, który pozna³ w ¿yciu wielu hertasi i kyree, od razu zaprzyjaŸni³ siê z dwójk¹ przyby³ych.Tarrn posiada³ m¹droœæ i ciep³o Irrla, jednego z nauczycieli Œpiewu Ognia, zaœ Lyam by³ o wiele bardziej pewny siebie ni¿ bardzo nieœmia³e hertasi mieszkaj¹ce w Dolinach.Chocia¿ Œpiew Ognia uwielbia³, kiedy o niego dbano i troszczono siê, zawsze dra¿ni³a go trochê nieœmia³oœæ hertasi z Dolin.Podobno by³ to skutek g³êbokiego urazu, jaki prze¿y³y podczas kataklizmu.Œpiew Ognia bardzo siê tym martwi³; jeœli to prawda, jak zareaguj¹ na drugie takie wydarzenie?"Zapewne poradz¹ sobie, jak zawsze.W tym s¹ najlepsze.Nie wiem, jak im siê to udaje".Zarówno kyree, jak i hertasi w g³êbi serca zostali mieszkañcami jaskiñ i jam, wiêc obaj goœcie poczuli siê od razu jak u siebie.Z zadowoleniem wprowadzili siê do komnaty Karala i An'deshy.Nie wniesiono jeszcze ich baga¿y, ale Shin'a'in przynieœli dla nich materia³ na pos³ania i dodatkowo rozgrzewaj¹ce poœciel p³ytki.Co do baga¿u podrêcznego, by³ mniejszy, ni¿ siê An'desha spodziewa³.G³Ã³wn¹ czêœæ pakunków stanowi³y pud³a ze specjalnymi materia³ami do pisania; ksiêgami ze sztywnego papieru z wodoodpornymi, metalowymi ok³adkami, zamykaj¹cymi siê jak pude³ka, by dodatkowo chroniæ zawartoœæ.Mieli te¿ atrament, który po wyschniêciu nie blak³ i nie rozp³ywa³ siê, choæby wylano na niego wodê.Tarrn by³ historykiem, ale nie tradycyjnym opowiadaczem historii kyree jak Rris, który uczy³ siê opowieœci na pamiêæ i potem je recytowa³, lecz pewnego rodzaju kronikarzem, przypominaj¹cym kronikarzy Valdemaru - stara³ siê uczestniczyæ w mo¿liwie najwiêkszej liczbie epokowych wydarzeñ, a potem obiektywnie opisaæ je w ksiêgach zwanych kronikami.Dopiero po zarejestrowaniu faktów Tarrn interpretowa³ wszystko co widzia³ w osobnych ksiêgach - komentarzach.Traktowa³ swoje powo³anie bardzo powa¿nie; prêdzej pozwoli³by wyrwaæ sobie wszystkie w³osy z ogona i pozostawiæ go go³ym jak u szczura, ni¿ zapisa³by w kronikach osobist¹ ocenê wydarzeñ.W³aœciwie nie by³a to do koñca prawda.Tarrn jedynie dyktowa³, gdy¿ nie posiadaj¹c r¹k, nie móg³ pisaæ.Zapisywanie nale¿a³o do Lyama.By³ on trzecim sekretarzem w d³ugim ¿yciu historyka; jego relacje z kyree opiera³y siê wyraŸnie na obopólnym szacunku i przywi¹zaniu.Na ogó³ to Lyam troszczy³ siê o kyree, jednak kiedy on sam znajdowa³ siê w potrzebie, Tarrn w spokojny i pe³en godnoœci sposób pilnowa³, by zadbano najpierw o hertasi.Lyam potrzebowa³ przede wszystkim ciep³a; Karal zaoferowa³ siê nim opiekowaæ.Œpiew Ognia mia³ wra¿enie, ¿e domyœla siê jego motywów.Karal wci¹¿ czu³ siê m³odym sekretarzem, który przyjecha³ do Valdemaru, st¹d czu³ dla Lyama sympatiê i dobrze go rozumia³."To œwietnie; obaj s¹ tu obcy, w obcym miejscu, obu im przyda siê przyjaciel o tym samym.statusie? Pozycji? W ka¿dym razie maj¹ wiele wspólnego".Jednak Tarrn by³ gotów do pracy i na takiego wygl¹da³.Ca³¹ drogê z wioski namiotów rozmawia³ ze Srebrnym Lisem.Œpiew Ognia nie mia³ pojêcia, sk¹d bierze si³y.Razem ze Srebrnym Lisem podszed³ do Œpiewu Ognia, kiedy tylko Karal zabra³ Lyama, by go owin¹æ w koce i napoiæ gor¹cym naparem.- Œpiewie Ognia, Tarrn chce z tob¹ pomówiæ na osobnoœci, zanim zabierze siê do pracy - odezwa³ siê Srebrny Lis z zagadkowym wyrazem twarzy.- Mówi, ¿e ma coœ dla ciebie, ale nie mo¿e zdradziæ, co to jest.Kyree kiwn¹³ g³ow¹, kiedy zaskoczony Œpiew Ognia spojrza³ na niego.To prawda, Œpiewie Ognia k'Treva - potwierdzi³ z pe³n¹ powagi kurtuazj¹.- Mam.Czy pójdziesz ze mn¹ tam, gdzie znajduj¹ siê nasze baga¿e?- Oczywiœcie - odpar³ równie grzecznie Œpiew Ognia.- Czy wolisz, ¿ebym mówi³ prosto do twojego umys³u?To nie jest potrzebne, ale dziêkujê - odpar³ Tarrn, odwracaj¹c siê i id¹c powoli w stronê pakunków zostawionych przez Shin'a'in w g³Ã³wnej komnacie Wie¿y.- Nie jest to ¿adna tajemnica - ci¹gn¹³ kyree.- Po prostu nie pozwolono mi powiedzieæ nic nikomu, zanim nie spe³niê obowi¹zku.- O? - z ka¿d¹ chwil¹ stawa³o siê to coraz bardziej intryguj¹ce.Œpiew Ognia nie móg³ przypomnieæ sobie nikogo spoœród Kaled'a'in z Doliny k'Leshya, kto mia³by mu cokolwiek przes³aæ.Tarrn zatrzyma³ siê przy stosie rzeczy.Gdybyœ by³ tak uprzejmy i zdj¹³ te trzy paczki z ubraniami Lyama.tutaj.- Przedni¹ ³ap¹ wskaza³ nieforemne pakunki.- Pod nimi znajdziesz to, co ci przywioz³em.Jest zawiniête w b³êkitn¹ we³nian¹ tkaninê, bardzo d³ugie i w¹skie.Œpiew Ognia bez trudu przesun¹³ trzy zawini¹tka i odkry³ d³ug¹, w¹sk¹ paczkê owiniêt¹ w b³êkitn¹ we³nian¹ tkaninê, przewi¹zan¹ sznurkiem, po czym podniós³ j¹, a wtedy paczka przemówi³a do jego umys³u.Witaj, ch³opcze.Bardzo dobrze zna³ ów chrapliwy, zdecydowanie kobiecy g³os, chocia¿ nie s¹dzi³, i¿ go jeszcze us³yszy.- Potrzeba? - zach³ysn¹³ siê ze zdziwienia i zacz¹³ szybko odwijaæ materia³, by uwolniæ ostrze.Na pewno to Lyam je pakowa³ - sznurek by³ powi¹zany w skomplikowane wêz³y, które mogliby doceniæ jedynie hertasi lub kestra'chern.W koñcu rozerwa³ sznurek, tkanina opad³a i ukaza³ siê antyczny, zaczarowany miecz.Potrzeba wygl¹da³a dok³adnie tak, jak wtedy, kiedy j¹ ostatnio widzia³ u boku Nyary, "córki" Zmory Soko³Ã³w, kiedy ona i herold Skif wyje¿d¿ali z Valdemaru jako pos³owie Selenay do Kaled'a'in, Tayledrasów, a mo¿e tak¿e Shin'a'in.- Potrzeba! Co ty tu robisz?! - Nie czu³ takiego zaskoczenia od.odk¹d zosta³ porwany przez swojego przodka Vanyela.Nyara ju¿ mnie nie potrzebuje; lepiej sobie radzi sama - odrzek³ miecz.- W k'Leshya nie ma nic, z czym nie poradziliby sobie ona, Skif i Kaled'a'in.Wy natomiast macie do czynienia z bardzo star¹ magi¹.Ja jestem bardzo star¹ magi¹ i wci¹¿ ca³kiem sporo pamiêtam.Raz ju¿ wam pomog³am i mam nadziejê, ¿e znów mi siê to uda.Œpiew Ognia trzyma³ miecz w obu rêkach i wpatrywa³ siê w niego.Porozumiewanie siê myœlmow¹ z czymœ, co nie powinno w ogóle mówiæ, nieco zbija³o go z tropu.Miecz nie mia³ twarzy, z której móg³by odczytaæ jego nastrój, oczu, w które mo¿na patrzeæ, poza tym nie wiedzia³, czy on potrafi odczytaæ wyraz jego twarzy."Coœ w tym wszystkim jednak nie pasuje".- Zastanawiam siê, czy nie ma w tym czegoœ wiêcej ni¿ tylko chêæ niesienia nam pomocy - odezwa³ siê w koñcu.- Nigdy dot¹d nie odda³aœ siê w rêce mê¿czyzny.Hmm.powiedzmy, ¿e nie robi³am tego z rozmys³em.Jednak zdarza³o siê to - zwykle z ch³opcami, którzy tak samo gustowali w mê¿czyznach jak moje "córki" - miecz zaœmia³ siê, lecz Œpiew Ognia czu³, ¿e Potrzeba nie powiedzia³a mu jeszcze wielu rzeczy.Zdecydowa³ siê j¹ przycisn¹æ.Spróbuj jeszcze raz - odezwa³ siê surowo w myœlmowie.- Unikasz odpowiedzi na moje pytanie.Miecz nie móg³ westchn¹æ, ale Œpiew Ognia odniós³ takie wra¿enie.W porz¹dku.Mog³am kazaæ ci domyœliæ siê tego, ale po co traciæ czas? Borykacie siê z burzami zak³Ã³caj¹cymi magiê; na razie uda³o siê wam je opanowaæ, ale wszyscy wiecie, ¿e to tylko tymczasowe, a nie ostateczne rozwi¹zanie.Ja jestem magi¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]