[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A jeeli nie?- Siferro, czy naprawd musimy traci nasz energi na wymylanie okropnych scenariuszy? I tak, do diabla, nic nie moemy na to poradzi!- Wybacz - powiedziaa ostro.- Nie wiedziaam, e jeste taki wraliwy.- Siferro.- Ju dobrze.Moe to ja jestem przewraliwiona.- Wszystko si uoy po naszej myli - rzek Tere-mon.- Bineyowi i Raissie nic si nie stanie.Dotrzemy do Amgando na dugo przed czasem i przekaemy ostrzeenie.Apostoowie Pomieni nie podbij caego wiata.- A wszyscy umarli powstan i pójd na spacer.Och, Teremonie, Teremonie.- Jej gos si zaama.- Wiem, wiem.- Co zrobimy?- Przypieszymy kroku, i ju! I nie bdziemy si oglda za siebie.Z tego nic dobrego nie wynika.- Zupenie nic dobrego - zgodzia si Siferra, po czym umiechna si i wzia Teremona za rk.Oboje w milczeniu szybko ruszyli naprzód.Teremon z radosnym zdumieniem spostrzeg, e teraz pokonywali drog w niezym tempie.Przez kilka pierwszych dni, kiedy szli przedmieciami Saro i przedzierali si przez zatarasowany wrakami pónocny koniec autostrady, ich wdrówka bya bardzo powolna, a wszystkie minie ostro protestoway przeciw wysikowi, do którego byy zmuszane.Obecnie poruszali si niby dwa automaty skonstruowane specjalnie po to, by i, doskonale przystosowane do tego358zadania.Nogi Siferry byy niemal tak dugie, jak jego wasne, szli wic razem krok w krok - ich minie pracoway sprawnie, serca miarowo toczyy krew, puca wdychay i wydychay powietrze w idealnym rytmie.Raz, dwa.Raz, dwa.Raz, dwa.Oczywicie mieli jeszcze do przejcia setki kilometrów, lecz to nie powinno trwa dugo, jeli utrzymaj takie tempo.Moe miesic, moe nawet mniej.Tu, w rejonach rolniczych, daleko od granic miasta, szosa bya prawie pusta.Nigdy nie panowa tu tak duy ruch jak na pónocy, a poza tym wygldao na to, e wielu kierowcom udao si opuci autostrad bezpiecznie nawet wtedy, kiedy wieciy ju gwiazdy, gdy byli mniej naraeni na zderzenie z innymi samochodami.Byo te mniej posterunków.Nowe prowincje na tych sabo zaludnionych obszarach obejmoway znacznie wiksze tereny ni na pónocy, a ich mieszkacy wydawali si mniej przejmowa takimi sprawami jak kontrola.Teremon z Sifer-r byli zatrzymywani tylko dwukrotnie w cigu piciu kolejnych dni.Na pozostaych punktach granicznych zwyczajnie machano do nich, by przechodzili.Nie musieli nawet okazywa dokumentów, w które zaopatrzy ich Biney.Pogoda te im sprzyjaa.Niemal kady dzie by ciepy i pogodny; raptem kilka razy spad przelotny deszcz.Szli przez cztery godziny, potem przerwa na lekki posiek, marsz przez kolejne cztery, znów jedzenie, marsz, okoo szeciogodzinny postój na spanie - robili zmiany, najpierw jedno czuwao przez kilka godzin, a póniej drugie - i znów marsz naprzód.Jak automaty.Soca wschodziy i zachodziy w swoim odwiecznym rytmie, raz wieciy Patru, Trey i Dovim, potem Onos, Sitha i Tano, potem Onos i Dovim, potem Trey i Patru, w kocu cztery soca razem - i tak bez koca trwa odwieczny korowód na nieboskonie.Teremon nie mia pojcia, ile dni mino od czasu, gdy opucili Sanktuarium.Same pojcia dat, kalendarzy, dni, tygodni, miesicy wydaway mu si archaiczne i bezuyteczne, byy czym rodem z minionego wiata.Siferra po okresie, kiedy bya niespokojna i pogrona w rozmylaniach, znów poweselaa.359To bdzie spacerek.Dostan si do Amgando bez adnych problemów.Przechodzili obecnie przez region nazwany ródlan Dolin, a moe Lenym Ogrodem; syszeli kilka rónych nazw od ludzi, których spotkali po drodze.By to okrg rolniczy, rozlegy i pogórkowaty; tu spustoszenia nie byy tak apokaliptyczne jak w miastach, zaledwie od czasu do czasu widzieli spalon stodo czy wasajce si samopas stado byda - ot i tyle.Powietrze pachniao wieoci, na czystym niebie soca wieciy penym blaskiem.Gdyby nie budzcy groz brak ruchu samochodowego na autostradzie, mona by pomyle, e nie wydarzyo si nic nadzwyczajnego.- Czy jestemy ju w poowie drogi do Amgando? - zapytaa Siferra.- Niezupenie.Nie widziaem ostatnio adnego drogowskazu, ale sdz, e.Przerwa raptownie.- Teremonie, co si stao?- Patrz! Spójrz na prawo, na t boczn drog.Wyjrzeli zza krawdzi autostrady.W dole, kilkaset metrów od nich, w miejscu, gdzie boczna szosa rozszerzaa si przed skrzyowaniem z gówn tras, staa duga kolumna ciarówek.Zobaczyli duy, rojny obóz: namioty, ponce wielkie ognisko, jacy ludzie rbicy drewno.Dwustu, moe trzystu ludzi.Wszyscy w czarnych szatach z kapturami.- Apostoowie! - wyszeptaa Siferra.- Tak.Schyl si.Na ziemi.Ukryj si za balustrad.- Jak zdoali w tak krótkim czasie dotrze a tutaj? Przecie pónocny koniec autostrady jest zablokowany.- W ogóle nie jechali autostrad - domyli si Tere-mon.- Maj sprawne ciarówki.O, tam nadjeda jeszcze jedna.Bogowie, jakie to dziwne, prawdziwy poruszajcy si pojazd! Po tak dugim czasie znów sysz warkot silnika! - Poczu, e zaczyna dre.- Udao im si zachowa od zniszczenia tyle ciarówek wraz z zapasem paliwa! To oczywiste, przyjechali tutaj z Saro wiejskimi drogami zataczajc wielki uk od zachodu.Teraz dopiero360wyjad na autostrad, która, jak sdz, jest przejezdna std a do Amgando.Mog tam by dzi wieczorem.- Dzi wieczorem! Teremonie, co zrobimy?- Jeszcze nie wiem.Myl, e jest tylko jedna szansa, co prawda graniczca z szalestwem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]