[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lecz on zachowa³ siê inaczej.Powiedzia³ rzeczowo:— Proszê o szczegó³y, panie kolego.Wyjaœni³em:— Pu³kownik Koenig ukry³ w schowku sto piêædziesi¹t monet.Twierdzê, ¿e skradziono trzy monety, ale jak by pan nie liczy³, wychodzi, ¿e odnaleziono jednak sto piêædziesi¹t, i wszystko jest w najlepszym porz¹dku.— Proszê o dowody — warkn¹ dyrektor.— Pu³kownik Koenig by³ rabusiem, ale nie kretynem.Jaki sens dla niego mia³oby ukrycie trzech bezwartoœciowych niemieckich fenigów? On ukry³ sto piêædziesi¹t bezcennych polskich monet, a odnaleziono tylko sto czterdzieœci siedem.— By³o sto piêædziesi¹t monet — jêkn¹³ dyrektor.— Wiêc wci¹¿ chce pan pozostaæ w roli tego bogacza, któremu, jak by nie liczy³, wychodzi³o jedenaœcie? Ktoœ ukrad³ trzy bezcenne monety, a pod³o¿y³ na to miejsce bezwartoœciowe fenigi.I te trzy monety natychmiast zaproponowano naszym muzeom.Dyrektor Marczak kilkakrotnie odetchn¹³ bardzo g³êboko.Wiedzia³em, ¿e od tej chwili nasza rozmowa bêdzie mia³a charakter bardzo rzeczowy.Bo dyrektor Marczak by³ cz³owiekiem m¹drym.Brakowa³o mu ¿y³ki detektywistycznej, ale od tych spraw byliœmy my — ja i Pietruszka.M¹droœæ jego polega³a na tym, ¿e jeœli przychodzi³o siê do niego z przekonywaj¹cymi argumentami, nie upiera³ siê przy swoim zdaniu, dawa³ siê przekonaæ i pozwala³ dzia³aæ, ponosz¹c odpowiedzialnoœæ za nasze klêski, a tych przecie¿ nam nie brakowa³o.— Czy podejrzewa pan kolegê Pietruszkê? — zapyta³.— S¹dzi pan, ¿e to on zamieni³ bezcenne okazy na bezwartoœciowe fenigi?— Nie, panie dyrektorze.Pietruszka to cz³owiek na wskroœ uczciwy.Byæ mo¿e moja zawodowa zawiœæ ka¿e mi dopatrywaæ siê u niego braku detektywistycznych talentów, ale uczciwoœci jego nigdy nie stawia³em pod znakiem zapytania.Wydaje mi siê, ¿e ktoœ go uprzedzi³.Ktoœ przed nim otworzy³ grobowiec i z kolekcji monet zabra³ trzy najcenniejsze okazy, a pod³o¿y³ na ich miejsce bezwartoœciowe fenigi.— Dlaczego nie ukrad³ któregoœ z obrazów? Albo jakiejœ ikony? Monstrancji czy rzeŸby, która le¿a³a w grobowcu?Odpowiedzia³em:— Z³odziejowi zale¿a³o na tym, aby iloœæ przedmiotów znalezionych w grobowcu zgadza³a siê z liczb¹ wyszczególnion¹ w planie pozostawionym przez Koeniga.Musia³by zamieniæ jeden obraz na drugi, jedn¹ ikon¹ na inn¹ ikonê, jedn¹ monstrancjê na drug¹, Pan zreszt¹ wie, jak trudno bez zwrócenia uwagi sprzedaæ obraz Wyczó³kowskiego czy Malczewskiego.Ka¿dy obraz s³ynnego malarza ma swoj¹ d³ug¹ historiê i nie mo¿na jej zatrzeæ.A z³odziej, z którym mamy do czynienia, to cz³owiek, który nie chce popaœæ w konflikt milicj¹.Jeœli kradnie, to w taki sposób, ¿e nie mo¿na mu udowodniæ kradzie¿y.Twierdzê wiêc, ¿e mamy znowu na pieñku z Waldemarem Batur¹.— Dlaczego zabra³ ze schowka tylko trzy okazy monet, a nie ca³¹ kolekcjê?— A co zrobi³by z kolekcj¹? Przecie¿ sprawa wyda³aby siê natychmiast.Zwrócilibyœmy uwagê, ¿e brakuje stu piêædziesiêciu monet.A Batur¹, proszê pamiêtaæ, to cz³owiek, który potrafi zadowoliæ siê mniejszym ³upem, byle tylko nie mo¿na mu by³o udowodniæ przestêpstwa.Zabieraj¹c trzy najcenniejsze okazy i podk³adaj¹c bezwartoœciowe fenigi liczy³ na to, ¿e nikt nie zwróci uwagi na kradzie¿ i on bêdzie móg³ spokojnie pozbyæ siê monet.By³ nawet tak bezczelny, ¿e zaoferowa³ je muzeom, i co tu du¿o gadaæ, zarobi³ prawie sto tysiêcy z³otych.Bo gra, panie dyrektorze, idzie o jeszcze wiêksz¹ stawkê.O drugi i trzeci schowek.Wyj¹³em z kieszeni list z Fromborka i zajrzawszy do niego, mówi³em dalej:— W drugim schowku Koeniga winny siê znajdowaæ: cztery miniatury, porcelana, dwanaœcie lichtarzy i piêæ kielichów.Gdyby pan chcia³ dokonaæ kradzie¿y bez zwrócenia uwagi, a wiêc systemem zamiany rzeczy wartoœciowych na inne, o mniejszej wartoœci, co pad³oby pana ³upem?Dyrektor d³ugo siê zastanawia³, g³oœno rozmyœlaj¹c:— Trudno chyba zamieniæ miniatury, bo sk¹d wzi¹æ je na zamianê? Zabawa z porcelan¹ te¿ chyba nie jest ³atwa do realizacji.Naj³atwiej o zamianê lichtarzy i kielichów.— Tak jest, panie dyrektorze.Ale lichtarze chyba odpadaj¹, bo by³y zazwyczaj ze srebra.Pozostaj¹ wiêc tylko kielichy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]