[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jaka cena?- Piêæ tysiêcy szeœæset piêædziesi¹t jeden dolarów - powiedzia³ Kiah.Daggett rozeœmia³ siê bezbarwnie, niesympatycznie.- Masz dobr¹ pamiêæ, Kiah.- Piêæ szeœæset! - jêkn¹³ klient.- Kocham mojego syna, ale i mi³oœæ ma pewne granice.Biorê ten - oznajmi³, wyjmuj¹c z kieszeni ksi¹¿eczkê czekow¹.D³ugi cieñ Kiaha pad³ na czek, który bra³ od klienta Daggett.- Kiah, proszê, zas³aniasz œwiat³o.Kiah nie ruszy³ siê z miejsca.- Czego chcesz, ch³opcze? Zajmij siê zamiataniem albo czymœ innym.- Chcia³em tylko powiedzieæ - rzek³ Kiah, oddychaj¹c szybko - ¿e gdy skoñczy pan za³atwiaæ transakcjê z tym d¿entelmenem, chcia³bym zamówiæ Marittima-Frascati.- Co takiego? - spyta³ ze z³oœci¹ Daggett.Kiah wyj¹³ ksi¹¿eczkê czekow¹.- Wynoœ siê! - warkn¹³ Daggett.Klient rozeœmia³ siê cicho.- Robi pan ze mn¹ interes czy nie? - nalega³ z uporem Kiah.- Zajmê siê tym, ch³opcze, ale na razie usi¹dŸ i zaczekaj.Kiah, wœciek³y na klienta, ¿e potraktowa³ ten incydent jako komediê, usiad³ i czeka³, a¿ wyjdzie.Daggett podszed³ do niego z zaciœniêtymi piêœciami.- A teraz, m³odzieñcze, chcia³em ci powiedzieæ, ¿e przez twój wyg³up omal nie straci³em klienta.- Dajê panu dwie minuty, panie Daggett, na telefon do banku i sprawdzenie, czy dysponujê tak¹ sum¹ pieniêdzy, albo kupiê samochód u kogoœ innego.Daggett spojrza³ na niego niepewnie, potem zerkn¹³ na zegarek.Zadzwoni³ do banku.- George, tu Bill Daggett.- Rozeœmia³ siê wynioœle.Pos³uchaj, George, Kiah Higgins chce wypisaæ mi czek na piêæ tysiêcy szeœæset dolarów.Tak, w³aœnie to mówi³em.Przysiêgam, ¿e on.Dobrze, zaczekam.- Bêbni³ palcami po blacie biurka, unikaj¹c spojrzenia na Kiaha.- Œwietnie, George.Dziêki.- Od³o¿y³ s³uchawkê.- I co? - spyta³ Kiah.- Zadzwoni³em, ¿eby zaspokoiæ ciekawoœæ - wyjaœni³ Daggett.- Moje gratulacje.Jestem pod wra¿eniem.Wracaj do pracy.- To moje pieni¹dze.Uczciwie je zarobi³em - powiedzia³ Kiah.- Pracowa³em i oszczêdza³em przez cztery lata - cztery koszmarne, d³ugie lata.Teraz chcê mieæ samochód.- Chyba ¿artujesz!- Potrafiê myœleæ tylko o tym samochodzie, a teraz bêdzie mój, najwspanialsze auto, jakie kiedykolwiek tu widziano.Daggett by³ kompletnie wyprowadzony z równowagi.- Kiah! Samochód, którego tak pragniesz - na Boga, ch³opcze! - jest zabawk¹ maharad¿Ã³w i teksañskich magnatów naftowych.Piêæ tysiêcy szeœæset dolarów, ch³opcze! Ile ci zostanie oszczêdnoœci?- Wystarczy na ubezpieczenie i kilka tankowañ.Jeœli nie chce pan zrobiæ ze mn¹ interesu.- Naprawdê ci odbi³o - powiedzia³ bezradnie Daggett.- Zrozumia³by pan, gdyby siê pan wychowa³ tutaj, panie Daggett, a pañscy rodzice byliby kompletnie sp³ukani.- Bzdura! Nie mów mi o sp³ukaniu, dopóki nie zostaniesz bez grosza w du¿ym mieœcie.Tak czy owak, na co ci ten samochód?- Dziêki niemu bêdê siê cholernie dobrze bawi³.Zamierzam trochê nacieszyæ siê ¿yciem, panie Daggett.- Ty szalony dzieciaku, prowadzenie samochodu trudno nazwaæ ¿yciem.- Pocz¹tek przysz³ego tygodnia, panie Daggett?¬ ¬ ¬Popo³udniow¹ ciszê miasteczka zak³Ã³ci³ warkot startera i rasowy pomruk wspania³ego silnika.Kiah, rozparty na cytrynowo¿Ã³³tych skórzanych poduszkach niebieskoszarego Marittima-Frascati, s³ucha³ rozkosznego grzmotu, który nastêpowa³ po ka¿dym delikatnym wciœniêciu peda³u gazu.By³ wyszorowany do czysta i mia³ œwie¿o ostrzy¿one w³osy.- Nie szar¿uj z szybkoœci¹ przez pó³tora tysi¹ca kilometrów, s³yszysz? - powiedzia³ Daggett.By³ w œwi¹tecznym nastroju, pogodzony z dziwacznym cudem, którego dokona³ Kiah.- Pod mask¹ masz wspania³y klejnot i lepiej traktuj go w³aœciwie.Nie przekraczaj szeœædziesiêciu piêciu kilometrów na godzinê przez pierwsze tysi¹c piêæset kilometrów, a osiemdziesiêciu do piêciu tysiêcy.- Rozeœmia³ siê.- I nie próbuj, co to cacko naprawdê potrafi, dopóki nie bêdziesz mia³ na liczniku oœmiu tysiêcy.- Poklepa³ Kiaha po ramieniu.- B¹dŸ cierpliwy, ch³opcze.Nie martw siê - nie zawiedzie ciê!Kiah w³¹czy³ ponownie silnik, pozornie obojêtny na gapiów, którzy zebrali siê wokó³ samochodu.- Jak pan s¹dzi, ile takich maszyn jest w kraju? - spyta³ Daggetta.- Dziesiêæ, mo¿e dwanaœcie.- Daggett mrugn¹³ do niego.- Nie martw siê.Wszystkie pozosta³e s¹ w Dallas i Hollywood.Kiah skin¹³ g³ow¹ rozs¹dnie, bez triumfu.Chcia³ jedynie sprawiaæ wra¿enie cz³owieka, który dokona³ sensownego, rutynowego zakupu i teraz, zadowolony z nabytku, zamierza zabraæ go do domu.Zarzuci³ d³ugie ramiê na oparcie siedzenia i rozejrza³ siê dooko³a, gotów do wycofania samochodu w œwiat.- Przepraszam - mówi³ uprzejmie do stoj¹cych mu na drodze ludzi.Nie pogania³ ich klaksonem, lecz dodawa³ lekko gazu na luzie.- Dziêkujê.¬ ¬ ¬Gdy Kiah znalaz³ siê na szeœciopasmowej autostradzie, przesta³ czuæ siê jak intruz we wszechœwiecie.By³ jego cz¹stk¹, równie nieod³¹czn¹ jak chmury, s³oñce i sól.Z udawan¹ skromnoœci¹ boga podró¿uj¹cego incognito, pozwoli³ wyprzedziæ siê cadillacowi.Siedz¹ca w kabriolecie ³adna dziewczyna o z³otych w³osach uœmiechnê³a siê do niego z góry.Kiah doda³ lekko gazu i przemkn¹³ obok niej.Rozeœmia³ siê, widz¹c, jak staje siê ma³¹ plamk¹ we wstecznym lusterku.WskaŸnik temperatury skoczy³ gwa³townie i Kiah zwolni³, wybaczaj¹c sobie ten jeden raz swoj¹ s³aboœæ.To siê nie powtórzy - ale warto by³o.To jest ¿ycie!Dziewczyna w cadillacu znów go wyprzedzi³a.Uœmiechnê³a siê i pokaza³a lekcewa¿¹cym gestem d³oni na potê¿n¹ maskê przed sob¹.Kocha³a jego samochód.Nienawidzi³a swojego.Przy skrêcie w kolisty podjazd do hotelu dziewczyna da³a mu znak, kiwn¹wszy zapraszaj¹co d³oni¹.Jak gdyby znajduj¹c drogê do domu, Marittima-Frascati skrêci³ za ni¹ i wjecha³ z cichym warkotem przez bramê na parking.Mê¿czyzna w liberii uœmiechn¹³ siê z zachwytem i skierowa³ Kiaha na wolne miejsce obok cadillaca.Kiah zobaczy³, ¿e dziewczyna wchodzi do koktajlbaru, jej ka¿dy krok by³ zaproszeniem, by za ni¹ pod¹¿y³.Gdy ruszy³ w tamt¹ stronê po bia³ym ¿wirze, chmura przes³oni³a s³oñce i Kiah zwolni³ kroku, przejêty nag³ym ch³odem.Nagle poczu³, ¿e znalaz³ siê w obcym, wrogim œwiecie.Zatrzyma³ siê na stopniach do baru i obejrza³ siê przez ramiê na samochód.A ten czeka³ na swego pana, niski, smuk³y, ¿¹dny kilometrów - samochód Kiaha Higginsa.Pokrzepiony, Kiah wszed³ do ch³odnej salki.Dziewczyna siedzia³a sama przy naro¿nym stoliku, oczy mia³a spuszczone.Bawi³a siê drewnian¹ pa³eczk¹ do mieszania koktajli, ³ami¹c j¹ na kawa³ki.Jedyn¹ osob¹ w barze poza ni¹ by³ barman, czytaj¹cy gazetê w s³abym pomarañczowym œwietle okrêtowej latarni.- Szukasz kogoœ, synu?Synu? Kiah poczu³, ¿e chêtnie wjecha³by swoim Marittima-Frascati do baru.Mia³ nadziejê, ¿e dziewczyna nie s³ysza³a.- Poproszê o d¿in z tonikiem - powiedzia³ zimno.- I proszê nie zapomnieæ o limonce.Podnios³a wzrok.Kiah uœmiechn¹³ siê w poczuciu kole¿eñstwa wynikaj¹cego z uprzywilejowania, mocy koni mechanicznych i szerokiej drogi.- Proszê, synu.- Barman postawi³ przed nim drinka.Zaszeleœci³ gazet¹ i wróci³ do jej lektury.Kiah wypi³, odchrz¹kn¹³ i powiedzia³ do dziewczyny:- £adna pogoda.Nie zareagowa³a.Kiah odwróci³ siê do barmana, jak gdyby to do niego by³y skierowane jego poprzednie s³owa.- Lubi pan prowadziæ? - spyta³.- Czasami - odpowiedzia³ barman.- W tak¹ pogodê cz³owiek ma ochotê popuœciæ cugli swojej maszynie.- Barman bez komentarza odwróci³ stronê gazety.- Ale w³aœnie j¹ docieram i nie mogê przekraczaæ szeœædziesi¹tki.- Jasne.- Strasznie mnie korci, poniewa¿ prêdkoœæ maksymalna podana przez producenta wynosi ponad dwieœcie kilometrów.Barman od³o¿y³ z irytacj¹ gazetê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]