[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Czteroskrzydły awanturnik był ogromnym, zwalistymAnieliskiem, o groźnym pysku i potężnych skrzydłach.Wlepił w nas mętne ślepskai coś warknął.Anioły mają cienkie głosiki i mówiąc zawsze dławią się zpośpiechu, tak że w każdym ich zbiorowisku panuje hałas i pisk.Ten natomiastgłos miał dopasowany do postury, nie piszczał, lecz grzmiał basem.Podobał misię. Andre nastawił deszyfrator i powiedziałuprzejmie: - Pozwoli pan, że zadam mu kilka pytań? - Na kolana! - ryknął Anioł.- Na kolana albo wynościesię do diabła! Jego wściekłość była tak niedorzeczna igwałtowna, że wybuchnęliśmy śmiechem, który go jeszcze bardziej rozzłościł.Anioł groźnie pochylił byczą głowę, rozłożył skrzydła i zabulgotał. - Po co mamy klękać? - zapytał Andre.- Ludzie niemają takiego zwyczaju. Deszyfrator przetłumaczyłodpowiedź Anioła: - Pochodzę od bogów.Jestemksięciem. Zwątpiłem w prawidłowość przekładu.Zwroty"wynoście się do diabła", "pochodzę od bogów", "na kolana", "książę" zbytprzypominały ziemskie pojęcia i porzekadła, aby były prawdopodobne.Nierozumiałem, czemu z całego bogactwa języka ludzkiego deszyfrator spożytkowałjedynie tę starzyznę. - Nie sądzę, żeby DUM kłamał -zaoponował Andre.- Pamięć ma dosyć obszerną: czterysta tysięcy słów i stomilionów pojęć, skoro więc wybrał księcia i diabła, to znaczy, że nasz jeniecmiał na myśli coś, czemu w największym stopniu odpowiada "książę" i "diabeł". Wówczas ja zwróciłem się do Anioła: - Dlaczego pan uważa się za księcia? - Nalecę i rozdepczę! - powiedział swarliwie Anioł.-Na kolana albo śmierć. Przypomniałem sobie, żeosobiste pole ochronne ludzi na Orze reaguje na emocje.Wywołałem więc w sobiegniew.Anioła tak trzasnęło, że wrzasnął z przestrachu.Kolejno rozszerzałem izmniejszałem pole.Skrzydlatym "księciem" rzucało w powietrzu, choć rozpaczliwiebił skrzydłami starając się wyrwać z niewidzialnych rąk.Kiedy szczególnie mocnouderzyłem go polem, Anioł ryknął basem: - Ratunku!Ratunku! Cofnąłem pole i czteroskrzydły runął naziemię.Przerażony i bezsilny nie próbował się nawet podnieść, lecz pełzłrozpostarłszy skrzydła w uniżonym geście.Lusin zasapał i odwrócił się.Jestemprzekonany, że w owej chwili brutalny Anioł wydał mu się czymś w rodzaju jegołagodnych smoków lub cudacznego boga Hora z sokolą głową. - Wyższe istoty! - wymamrotał Anioł roztrzęsionymgłosem.- Wyższe istoty! - Wstań i przestań byćksięciem! - powiedziałem.- Nie znoszę durniów! Pytają cię jak kogo dobrego, aty zachowujesz się po chamsku! - Pytajcie! -skwapliwie odpowiedział Anioł.Choć nie wiem, co mogę powiedzieć potężnymistotom. Andre opowiedział Aniołowi jego sny izapytał, czy przypadkiem nie widział Galaktów i ich wrogów. - To są legendy - mamrotał Anioł.- Nikt nie widziałGalaktów.W dzieciństwie słyszałem o nich bajki. Spojrzałem wymownie na Andre, który postarał się niezauważyć mojego wzroku.Zresztą nie bardzo przejął się fiaskiem swojej teorii.Nowe pomysły zbyt łatwo przychodzą mu do głowy. - Aczemu chwalisz się swym boskim pochodzeniem? - spytałem Anioła.- Co znaczą tebrednie? Anioł opuścił skrzydła i głowę. - Jest podanie mówiące, że czteroskrzydłych przywieźlize sobą gwiezdni tułacze, natomiast dwuskrzydli są gatunkiem miejscowym.Nielubię dwuskrzydłych.Chciałem im tu wytłumaczyć, że są nędznymi podistotami, aleludzie nie pozwalają ich bić. - I nigdy niepozwolimy - potwierdziłem.- Zakazujemy także uważać ich za istoty niższe.Każdyz nas jest o wiele potężniejszy od ciebie, a nawet nie pomyśli, aby się nad tobąznęcać jak nad gorszym.Jak się nazywasz? - Wołają namnie Trub - odpowiedział.- Postaram się.Chcę, abyście mnie polubili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]